Jeszcze jeden naszyjnik na sznurze. Koraliki w różnych odcieniach miodu, bursztynu czy jak kto woli brązu.
Zaczynają mnie boleć palce od szycia drobnymi koralikami. W tajemnicy Wam powiem, że za kilka dni kończę haftowanie obrazu. Nie zdradzę Wam, co tym razem będzie. Jedyne co mogę powiedzieć to, to że będzie to dzieło znanego malarza.
Robię to co lubię, lubię to co robię. W wolnych chwilach szydełkuję, maluję także obrazy haftem krzyżykowym. Jestem uparta, kreatywna i otwarta na artystyczne nowinki. Każdego dnia uczę się czegoś nowego, dzięki czemu kolejny wyrób może być inny od poprzedniego. Swój świat odnalazłam wśród nici, korali i papieru. Przebywanie w nim sprawia mi ogromną przyjemność i zaczyna być sposobem na życie. Zapraszam
środa, 21 września 2016
poniedziałek, 19 września 2016
Vincent Van Gogh "Barki na plaży w Saintes - Maries -de - la Mer"
Ukończony. Początek przypadł na 16/01/2016, a koniec na 17/09/2016 - tyle potrzebowałam na wyhaftowanie obrazu Vincenta van Gogha "Barki na plaży ..." Jestem nim zachwycona. Zdjęcie nie oddaje całego uroku haftu.
"W maju 1888 Vincent van Gogh zaplanował podróż do miejscowości Saintes-Maries-de-la-Mer, położonej nad Morzem Śródziemnym, 50 km na południe od Arles. Była to wówczas biedna, rybacka wioska, położona na wybrzeżu, pozbawionym urwistych klifów, składającym się za to z płaskich, piaszczystych plaż, podobnie jak wybrzeża morskie w Holandii. Motywacją do udania się właśnie tam była dla artysty coroczna pielgrzymka Romów na festyn ku czci św. Sary (24 maja).
Obraz powstał rano, zanim łódki wypłynęły w morze. Scenerią malowidła jest plaża, niejako w jej cieniu znajduje się morze. Jego niebieski kolor niewiele różni się od koloru nieba. Przyroda tworzy tu kulisy dla dokładnie od strony graficznej przedstawionych przedmiotów.
Artysta dociekliwie oddał cechy namalowanych łódek: falujące kształty ich kadłubów i kanciaste linie masztów. Nieomal z uczuciem przedstawione przedmioty: łódki, ławki, buty, tworzą robiący wrażenie widok" - źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%81odzie_rybackie_na_pla%C5%BCy_w_Saintes-Maries-de-la-Mer
"W maju 1888 Vincent van Gogh zaplanował podróż do miejscowości Saintes-Maries-de-la-Mer, położonej nad Morzem Śródziemnym, 50 km na południe od Arles. Była to wówczas biedna, rybacka wioska, położona na wybrzeżu, pozbawionym urwistych klifów, składającym się za to z płaskich, piaszczystych plaż, podobnie jak wybrzeża morskie w Holandii. Motywacją do udania się właśnie tam była dla artysty coroczna pielgrzymka Romów na festyn ku czci św. Sary (24 maja).
Obraz powstał rano, zanim łódki wypłynęły w morze. Scenerią malowidła jest plaża, niejako w jej cieniu znajduje się morze. Jego niebieski kolor niewiele różni się od koloru nieba. Przyroda tworzy tu kulisy dla dokładnie od strony graficznej przedstawionych przedmiotów.
Artysta dociekliwie oddał cechy namalowanych łódek: falujące kształty ich kadłubów i kanciaste linie masztów. Nieomal z uczuciem przedstawione przedmioty: łódki, ławki, buty, tworzą robiący wrażenie widok" - źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%81odzie_rybackie_na_pla%C5%BCy_w_Saintes-Maries-de-la-Mer
- Spędziłem tydzień w Saint-Maries... Na tej płytkiej, piaszczystej plaży są małe zielone, czerwone i niebieskie łódki o tak pięknych barwach i kształtach, że człowiekowi przychodzą na myśl kwiaty. Na jednej takiej ktoś żegluje. One prawie nigdy nie wypływają, gdy morze jest wzburzone. Robią to, kiedy jest bezwietrznie, a jak tylko zaczyna wiać, powracają na plażę (Ingo F. Walther, Peter Glücksam (tłum.): Van Gogh Basic Art Album. Taschen Gmbh, 2001, s. 35. ISBN 3-8228-1128-9. (szw.)).
piątek, 16 września 2016
Korale w kolorze metalicznym
Sznurek i koraliki to odskocznia dla zmęczonego umysłu. Tym razem drobne szklane koraliki w towarzystwie siwego skręcanego sznurka.
środa, 14 września 2016
Czarno-czerwone korale
Powoli wracam do codzienności. Nie jest łatwo, ale wiem, że muszę coś robić aby nie myśleć i odczuwać brak bliskiego mi człowieka. Jak mam zajęte ręce to i myśli gdzieś ulatują.
Dzisiaj trochę czarnego dodatkiem czerwonego.
Dzisiaj trochę czarnego dodatkiem czerwonego.
niedziela, 11 września 2016
Mijamy, ludzka rzecz......
21 sierpnia 2016 roku odszedł od nas mój ukochany Tato. Dla mnie zatrzymał się czas - tęsknota i pustaka, którą po sobie zostawił boli.
Zbyszek
Syn – Heleny i
Bronisława
Brat – Krystyny,
Barbary i Mirosława
Mąż – Elżbiety
Tata – Katarzyny i
Wojciecha
Teść – Anny i Dariusza
Dziadek – Michaliny,
Igora i Ewy
Szwagier, wujek, kuzyn,
kolega i przyjaciel – nie jestem w stanie wymienić was wszystkich, tak aby
kogoś nie pominąć.
Trochę się tych ludzi
nazbierało przez ten krótki okres ziemskiej wędrówki, szlakami codziennego
życia.
Zbyszek – dla każdego z
inną twarzą, z innym charakterem i z innym podejściem.
Dla jednych z dużą dozą
wyrozumiałości, a do innych z kompletnym jej brakiem.
Do jednych z miłością,
a do drugich z dobrym sercem.
Część z nas czytało go
jak otwartą księgę, a dla części był zamkniętym rozdziałem.
Dla wielu Zbyszek – dla
nielicznych Zbigniew, Zbychu.
Są tacy, którzy mówili,
że był dumny, a inni że wyniosły.
Dla nas był człowiekiem
z zasadami, a inni mówili że to egoizm.
Czasami rozśmieszał, a
czasami denerwował.
Zbyszek – przez każdego
inaczej widziany i rozumiany, ale przez nas zawsze kochany.
Tu na ziemi ciągle gdzieś
biegniemy, gonimy za tym co ucieka, zapominamy prostych słów: kocham,
przepraszam, dziękuję. A potem nagle postrzegamy, że właśnie te słowa chcemy
komuś powiedzieć ale nie ma komu.
Ja mówię teraz:
KOCHAM – za to że
byłeś,
PRZEPRASZAM – za
wszystko co było nie tak,
DZIĘKUJĘ – że Bóg dał
mi możliwość poznania Ciebie.
Ksiądz Jan Twardowski w swoim dorobku artystycznym
zawarł wiele mądrości, a sięgam do jego wierszy właśnie w trudnych chwilach,
takich jak ta, sięgam po to aby naładować akumulatory.
Specjalnie dla Was wiersz "PROŚBA"
Sam nic nie czyniłem dobrego
Ani mniej ani więcej
To tylko anioł rozdawał
Czasami przez moje ręce
Kochać też nie umiałem
Wiernie ani niewiernie
Ktoś inny lepszy
Kochał przeze mnie
Dogmatów nie rozumiałem
Rano w południe w nocy
Ufam że wytłumaczysz
Kiedy mi zamkniesz oczy
KOCHANI – pamiętajmy,
że życie to wielobarwny kwiat, cieszący oko kolorami tęczy, pachnący gamą
zapachów od A do Z. My jesteśmy ogrodnikami i to od nas zależy jaka odżywką
będziemy go podlewać, czy będzie to miłość w różnych odcieniach czy zło w
zmiennej postaci.
Nasz Kwiat Życia będzie
kwitł tak, jak o niego zadbamy.
Nawet więdnąc w
ostatnich chwilach ziemskiego życia może cieszyć oko swym przygasającym
pięknem.
W ostatnich dniach
swojego życia Tata kochał całym sobą, przepraszał każdym gestem,
dziękował każdym uśmiechem.
I tak go zapamiętajmy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)